poniedziałek, 29 sierpnia 2016

#100HappyDays part 9

"I'm unstoppable
I'm a Porsche with no brakes
I'm invincible
Yeah, I win every single game
I'm so powerful
I don't need batteries to play"
Sia "Unstoppable"
To już dziewiąta część cyklu. Cieszę się, że mimo, że ostatnio dodaję tylko posty HappyDays, macie ochotę je czytać. Przyznam, że chciałabym napisać coś więcej, ale zwyczajnie brak mi czasu. Są dni gdzie nawet nie korzystam z komputera, a na nim zdecydowanie lepiej mi się pisze. Bardzo chciałabym napisać Wam post na koniec wakacji, więc trzymajcie kciuki!



Dzień pięćdziesiąty siódmy

Po piątkowym robieniu przetworów, w sobotę byłam lekko zmęczona. Mimo tego znalazłam siły na upieczenie ciasta ze śliwkami. Wieczorem wspólnie z rodziną i naszymi gośćmi spędziliśmy czas na pieczeniu kiełbasek na ognisku. Oglądałam również zmagania kolarek górskich na przedostatnim dniu Igrzysk Olimpijskich w Rio. Srebrny medal, jedenasty dla naszej reprezentacji, zdobyła Maja Włoszczowska. Serdecznie gratuluję!!!
Dzień pięćdziesiąty ósmy 

Niedzielę, już tradycyjnie, spędziliśmy u babci. Babcię odwiedziła także ciocia, której dawno nie widziałam, dzięki temu wizyta była jeszcze przyjemniejsza. Znalazłam także czas na książkę. Skończyłam powieść "Rodzina Casteel" autorstwa Virginii C. Andrews. Przyznam, że książka mi się podobała, mimo, że długo zajęło mi przeczytanie jej.
Dzień pięćdziesiąty dziewiąty

Udało mi się wybrać do miasta. Takiej okazji nie mogłam zmarnować. Umówiłam się na spotkanie z koleżanką (Klaudia, dziękuję za spotkanie i pyszną herbatkę), kupiłam kilka zeszytów na zbliżający się rok akademicki, a także zajrzałam do biblioteki po kolejne interesujące pozycje.
Dzień sześćdziesiąty

Pierwszą część dnia spędziłam na przygotowywaniu pizzy. Wieczorem wspólnie z braćmi wybraliśmy się do kina. Przyznam, że bardzo chciałam zobaczyć najnowszą część zmagań Jasona Bourne'a z jego przeszłością. Poprzednie części bardzo mi się podobały i czekałam na kolejny film z Mattem Damonem. Po "Dziedzictwie Bourne'a", w którym wspomniany aktor nie grał, obawiałam się, że Matt nie powróci do roli agenta.
Dzień sześćdziesiąty pierwszy

W środę znów udało mi się na chwilę wybrać na małe zakupy. Potem przygotowywałam obiadek.  Lecz większość dnia starałam się spędzić aktywnie, byłam na spacerze, a także na przejażdżce rowerowej. Miałam okazję podziwiać cudowne widoki, szczególnie na jeziorko.


Dzień sześćdziesiąty drugi

Praktycznie cały dzień, wspólnie z mamą, zajmowałyśmy się malowaniem mojego pokoju, a potem drugie tyle zajęło mi doprowadzenie wszystkiego do porządku. Znalazłam jednak chwilkę na relaks na tarasie z przepysznym ciastem i ukochaną książką.

 
Dzień sześćdziesiąty trzeci

Piątek spędziłam tak jak najbardziej lubię, czyli z mieszanką książek, spaceru i jazdy na rowerze. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko pocztówki w skrzynce pocztowej, ostatnio cisza, nic nie przychodzi.

4 komentarze: