czwartek, 14 kwietnia 2016

Podsumowanie tygodnia: Wzloty i upadki

Napisanie tego posta miałam w planach w sobotę, ale jak to z moim planami wychodzi często się zmieniają. Ponadto ostatnio musiałam przemyśleć kilka spraw i nie mogłam się skupić na pisaniu. Istotne, że w końcu udało mi się usiąść i zacząć pisać, bo to w moim przypadku jest najcięższe.
Tak jak wskazuje tytuł tydzień był pełen wzlotów, jak również upadków. Traciłam pewność siebie, ale także udało mi się zrealizować część postanowień wiosennych. Takich jak spacery czy wypady na zwiedzanie.

#Poniedziałek

W poniedziałek miałam tylko jeden wykład, po nim wspólnie z Andreą wybrałyśmy się na zakupy do Riviery w Gdyni. Miałam kupić sobie adidasy, a oprócz nich wyszłam z galerii ze spodniami i bluzką, i z trudem powstrzymałam się przed kupnem sukienki i jeansowej kurteczki. Zakupoholizm boli i to bardzo. Mój portfel najbardziej.



Wieczorem wspólnie z Asią wybrałyśmy się na spacer po molo. Cieszę, się, że udało mi się wyjść, pogadać i spędzić miło wieczór.

 Fot. Asia Zuchmańska (najznakomitsza pani fotograf!)

#Wtorek

Wtorek zaczął się fantastycznie. Słońce od rana pięknie świeciło. Tuż po zajęciach wspólnie z Asią wybrałyśmy się na Targi pracy, które odbyły się w Ergo Arenie. Wieczorkiem wspólnie z moją współlokatorką Kasią wybrałyśmy się na długi spacer deptakiem do Gdańska, a następnie spędziłyśmy miły wieczór w kawiarni niedaleko Monciaka.





#Środa

Był to dzień meczu LOTOS-u Trefla Gdańsk z Asseco Resovią Rzeszów, na którym oczywiście miałam być. Niestety mimo dopingu kibiców drużyna z Gdańska przegrała, nie wygrywając nawet seta. Po meczu szybko wybiegłam na autobus, na który ledwo zdążyłam (tracąc przy tym płuca). Wieczorkiem obejrzałam jeszcze odcinek "You can dance".



#Czwartek

Czwartek prawie cały spędziłam na uczelni. Na ostatnim wykładzie, który odbywał się po godzinie 17 pozwoliłam sobie na czytanie książki. Potrzebowałam chwili relaksu po męczącym dniu i naładowania baterii na piątek.

#Piątek

W końcu nie miałam zajęć na uczelni (w tym miesiącu mam tylko 3 dni kiedy nie muszę być ani na uczelni, ani w pracy, więc są one bardzo cenne). Zajęłam się pracami domowymi. Wybrałam się na obiad z Jolą do dziekanatu gdzie zjadłam pyszną rybkę na obiad i ruszyłam skmką na Gdańsk Główny. Na dworcu czekała na nie Andrea, która oczywiście wypomniała mi spóźnienie (nie mogłam nie zjeść obiadu, powinna zrozumieć!). Razem wyruszyłyśmy w stronę Starego Miasta i ulicy Długiej. Postanowiłyśmy wejść na wieżę widokową w Bazylice Mariackiej. Panorama była niesamowita. Morze, Motława, bloki, stadion, ratusz widziane z góry to coś niesamowitego. Przespacerowałyśmy się jeszcze po Starówce, przeszłyśmy koło słynnego Żurawia, a następnie tramwajem pojechałyśmy na Jelitkowo, gdzie planowałyśmy iść na plażę, ale okazało się, że jest za zimno, więc deptakiem poszłyśmy do Brzeźna aż do molo i zjadłyśmy gofry z bitą śmietaną. 

 fot. Andrea Marszałkowska (Andrea ludzie powinni poznać takiego genialnego fotografa, taki geniusz nie może się marnować)



#Sobota+Niedziela

Praca. Książka.Sen.


P.S. Ten post dedukuję Klaudii, zmotywowałaś mnie, żeby go skończyć. Dzięki!





2 komentarze:

  1. oooo, dziękuję za dedykację!
    jesteś kochana <3
    trzymam kciuki za publikację kolejnych postów :D

    OdpowiedzUsuń